Pomimo tego, że w swojej (blisko 60-letniej) karierze filmowej najczęściej grał duchownych,
dla mnie zawsze będzie Giovannim. To prawda, że w "Matce i córce" pojawił się jedynie na
początku i na chwilę, jednak jego wejście było na tyle efektowne, że przez resztę seansu
zastanawiałam się czy De Sica rozwinie wątek jego i Cesiry.