Matthau kupuje spasionego buldoga. W scenie następnej Matthau szczuje tego psa na kota Lemmona. Przez sekundę jednak groźny lecz nieco leniwy pies ociąga się z wykonaniem polecenia. I gdyby tak to się właśnie rozwinęło, to byłoby prawdziwie śmieszne. Ale reżyser nie dostrzegł szansy na komizm.
Wkrótce pies rusza w pościg za kotem. I czy dzieje się coś zaskakującego? Niestety nie. Po prostu dwa zwierzaki ganiają się, powodując przerażenie u Ann-Margret oraz trochę szkód.
Albo inna scena. Matthau i Lemmon tracą zbyt wiele czasu na rybach, po czym - spóźnieni - muszą pędzić na ślub. Czy jest dowcipnie? Nieszczególnie. Po prostu pędzą samochodem, wymuszają pierwszeństwo, kilkakrotnie ocierają się o spowodowanie wypadku czy stłuczki.
Reżyser tego filmu jest jednak średnio utalentowany.